Tytuł

Poko­le­nie 2000 o Katyniu

Opra­co­wa­nie:

Wydaw­ca:

Miej­sce wydania:

Data wyda­nia:

Opis:

Iden­ty­fi­ka­tor ISBN:

Andrzej Spa­ni­ly

Wydaw­nic­two Die­ce­zji Pel­pliń­skiej „Ber­nar­di­num”

Pel­plin

2000

ss. 120

8388487019

Spra­wa katyń­ska sta­ła się jed­nym z fun­da­men­tów deba­ty o histo­rii toczo­nej w Pol­sce po 1989 roku. To wciąż nie­wy­czer­pa­ny temat badaw­czy, ale rów­nież waż­ny ele­ment życia publicz­ne­go, poli­ty­ki histo­rycz­nej czy – dopre­cy­zo­wu­jąc – poli­ty­ki (post)pamięci, ele­ment patrio­tycz­nej rytu­al­no­ści pań­stwa oraz orga­ni­za­cji pozarządowych.

Przy­glą­da­jąc się roz­wo­jo­wi tej dys­ku­sji, w „ofi­cjal­nej” pań­stwo­wej odsło­nie trwa­ją­cej ponad trzy­dzie­ści lat, od roku 1989, trze­ba zauwa­żyć, że stop­nio­we ujaw­nia­nie praw­dy, uzu­peł­nia­nie edu­ka­cji, a tak­że dzia­ła­nia, któ­re w psy­cho­lo­gicz­nej wul­ga­cie nazwa­li­by­śmy „pań­stwo­wym prze­pra­co­wy­wa­niem żało­by”, nie zaspo­ka­ja­ją wszyst­kich potrzeb spo­łecz­nych. Jest to wyzwa­nie dla kolej­nych poko­leń edu­ka­to­rów i popu­la­ry­za­to­rów histo­rii. Mówiąc pro­ściej – im dalej od woj­ny i sowiec­kiej zbrod­ni, tym trud­niej o nich opo­wia­dać ade­kwat­nym języ­kiem. Poczu­cia krzyw­dy i moral­ne­go obu­rze­nia nie zamy­ka rów­nież sys­te­ma­tycz­ny wzrost wiedzy.

Nale­ży posta­wić kil­ka pytań o pol­ski dys­kurs publicz­ny. Czy wciąż roz­ma­wia­my o Katy­niu, czy jedy­nie wypeł­nia­my patrio­tycz­ne rytu­ały? Czy jeste­śmy do takiej roz­mo­wy zdol­ni? Jak prze­ka­zy­wać doświad­cze­nie i wie­dzę kolej­nym poko­le­niom? Czy zro­bio­no wszyst­ko, co trze­ba, i odpo­wied­nio przy­go­to­wa­no „depo­zyt pamię­ci” na odej­ście ostat­nich świad­ków historii?

Podob­nym zesta­wem pytań i wyzwań musie­li posłu­gi­wać się orga­ni­za­to­rzy III Gdyń­skie­go Kon­kur­su Histo­rycz­ne­go w 60. Rocz­ni­cę Zbrod­ni Katyń­skiej, Sto­wa­rzy­sze­nie „Rodzi­na Katyń­ska” w Gdy­ni. Wybra­ne pra­ce kon­kur­so­we opu­bli­ko­wa­no w tomie Poko­le­nie 2000 o Katy­niu.

Pomysł na taki tytuł jest rów­nie intry­gu­ją­cy, co obar­czo­ny ryzy­kiem. Zale­ty takich dzia­łań opi­sa­łem wyżej. Ist­nie­ją co naj­mniej dwa źró­dła ryzy­ka. Pierw­sze bie­rze się z pró­by iden­ty­fi­ko­wa­nia poko­leń jako ludzi uro­dzo­nych w kon­kret­nych latach. Kra­jo­wi publi­cy­ści kil­ku­krot­nie doko­ny­wa­li podob­nych pod­su­mo­wań. W archi­wach moż­na zna­leźć tek­sty doty­czą­ce kolej­no: „poko­le­nia fru­go”, „gene­ra­cji nic”, „poko­le­nia JP2”, „poko­le­nia 1200 brut­to” i kil­ku innych. Te nie­gdyś chwy­tli­we okre­śle­nia dzi­siaj nie­wie­le zna­czą i w więk­szo­ści nie nada­ją się do iden­ty­fi­ka­cji doświad­czeń poko­le­nio­wych. Tytu­ło­we Poko­le­nie 2000 nale­ży więc postrze­gać jako gru­pę mło­dych ludzi z rocz­ni­ków „prze­ło­mu sys­te­mów”, a nie wspól­no­tę doświad­cze­nia lub war­to­ści. Dru­gie istot­ne ryzy­ko to roz­pi­sy­wa­nie kon­kur­su na temat mar­ty­ro­lo­gicz­ny. Zakła­da­jąc, że wzbu­dzi zain­te­re­so­wa­nie i emo­cje wśród uczniów, do któ­rych go zaadre­so­wa­no, moż­na się spo­dzie­wać, że uczest­ni­cy i uczest­nicz­ki będą się sta­ra­li jak naj­le­piej wpi­sać w patrio­tycz­no-mar­ty­ro­lo­gicz­ne kon­wen­cje, zamiast szcze­rze i wła­snym języ­kiem opi­sy­wać to, co oka­za­ło się dla nich ważne.

Na kon­kurs wpły­nę­ło 115 prac pisem­nych i 100 pla­stycz­nych, nie tyl­ko z Trój­mia­sta, ale też z nie­mal całe­go kra­ju.  W tomie zebra­no zarów­no roz­praw­ki histo­rycz­ne, jak i pró­by literackie.

Trud­no oce­niać tre­ści już raz wysta­wio­ne na opi­nie juro­rów. Tym bar­dziej przy­pi­sy­wać mło­dym uczest­nicz­kom i uczest­ni­kom fał­szy­we inten­cje. Zakła­dam, że były szla­chet­ne. Ale nie spo­sób nie zauwa­żyć pew­nych ten­den­cji. O ile pra­ce w for­mie roz­pra­wek histo­rycz­nych były w więk­szo­ści napi­sa­ne popraw­nie, o tyle wier­sze i inne for­my lite­rac­kie utrzy­ma­ne są w dość nie­zno­śnej pate­tycz­nej poety­ce, zna­ną „poko­le­niu 2000” (do któ­re­go sam nale­żę) ze szkol­nych ape­li i uro­czy­sto­ści. Być może czas zafał­szo­wał mi obraz sie­bie i rówie­śni­ków, nie potra­fię sobie jed­nak przy­po­mnieć, by kto­kol­wiek z poko­le­nia roz­po­czy­na­ją­ce­go edu­ka­cję na prze­ło­mie sys­te­mów (oraz „prze­ło­mie w obrzę­do­wo­ści pań­stwo­wej”) był skłon­ny trak­to­wać ów patos jako ton ade­kwat­ny do wyra­ża­nia wła­snych emo­cji i prze­my­śleń. Wyda­wa­ło mi się, że doświad­cze­nie prze­ło­mu wzmac­nia dystans wobec ofi­cjal­nej cele­bry i wznio­sło­ści. Być może mylę się w oce­nie „doświad­cze­nia poko­le­nio­we­go”. Ale podej­rze­wam, że plon kon­kur­su to wier­sze i roz­praw­ki napi­sa­ne przez mło­dzież wyćwi­czo­ną w wypeł­nia­niu patrio­tycz­nych rytuałów.

O ile pisa­nie prac histo­rycz­nych sta­no­wi umie­jęt­ność, któ­rą moż­na i war­to wytre­no­wać, o tyle two­rze­nie wier­szy w poety­ce poprzed­niej epo­ki nie wyda­je się dobrym spo­so­bem na prze­ka­zy­wa­nie pamię­ci kolej­nym pokoleniom.

Nie umiem zna­leźć dla tego tomu zada­nia inne­go niż poka­za­nie, że szla­chet­ne inten­cje i zapew­ne szcze­ry patrio­tyzm mogą się oka­zać mecha­nicz­nym powta­rza­niem gestów poprzed­nie­go poko­le­nia. Rodzi­ce tych nasto­lat­ków musie­li dopo­mi­nać się o praw­dę. Obda­ro­wa­ne nią dzie­ci zda­ją się hoł­do­wać ich emo­cjom i nastro­jom w zupeł­nie innych warun­kach spo­łecz­nych. Naj­więk­szą zale­tą kon­kur­su i towa­rzy­szą­ce­go mu tomu jest więc jego prze­wrot­ny rezul­tat – ostrze­że­nie przed rytu­ali­za­cją poli­ty­ki historycznej.

Opra­co­wał Jan Bińczycki