Tytuł
„Biuletyn Katyński”
Redakcja:
Wydawca:
Miejsce wydania:
Data wydania:
Numer/rocznik:
Opis:
Identyfikator ISSN:
Stanisław M. Jankowski, Andrzej Kostrzewski, Adam Macedoński, Andrzej Rybicki, Zbigniew Siekański
Instytut Katyński w Polsce
Kraków
2000
45
ss. 150
1230-0047
W numerze czterdziestym piątym „Biuletynu Katyńskiego” zamieszczono jak zwykle artykuły, korespondencję, recenzje i wybór informacji. Tom otwiera krótki tekst Andrzeja Rybickiego poświęcony uroczystości otwarcia (17 czerwca 2000) cmentarza w Charkowie, w parku leśnym w Piatichatkach, gdzie wiosną 1940 roku chowano ciała pomordowanych w Charkowie jeńców z obozu w Starobielsku. Są też materiały dotyczące cmentarza katyńskiego otwartego 28 lipca 2000 i cmentarza w Miednoje (2 września 2000), gdzie spoczywają ofiary obozu w Ostaszkowie. Autorzy „Biuletynu” publikują przemówienie, wygłoszone przez przewodniczącego Rodziny Policyjnej 1939 Witolda Banasia, rozpoczynające się słowami: „Rodziny Policjantów II Rzeczypospolitej Polskiej, Rodziny wszystkich zamordowanych tu spoczywających. Jesteśmy w miejscu, które miało być śmietnikiem historii, które miało na zawsze wymazać pamięć o najlepszych Synach Narodu Polskiego”.
W omawianym numerze znajduje się m.in. interesująca dyskusja redakcyjna dotycząca tego, czy należy ujawniać nazwiska agentów NKWD. Jej autorzy – Adam Macedoński, Stanisław M. Jankowski, Andrzej Kostrzewski i Zbigniew Siekański – przygotowywali się do niej długo, zbierając opinie zarówno historyków, jak i rodzin ofiar, przeglądając dostępne dokumenty, notatki i już wydane prace. Rozmowa dotyka tematu – powszechnie uważanego za niewygodny – niektórych jeńców współpracujących z funkcjonariuszami NKWD. Warto dla porządku wspomnieć, że wśród polskich jeńców wojennych NKWD prowadziło intensywne prace operacyjne. Chciano w ten sposób rozpoznać pracowników polskiego wywiadu i kontrwywiadu, poznać nastroje, zorientować się w planach ucieczek czy działalności konspiracyjnej jeńców. We wszystkich trzech obozach utworzono zatem sieć agentów informatorów. I tak np. pod koniec 1939 roku w obozie starobielskim było ich 41, w Ostaszkowie – 21. Meldunki nie tylko posłużyły do ustalenia nazwisk konspiratorów, ale także do odnalezienia ukrywających się pracowników Sztabu Generalnego WP, pracowników Korpusu Ochrony Pogranicza itp. Stanisław M. Jankowski ze swojej strony w przywołanej dyskusji nie miał wątpliwości, że „ujawniając antyradzieckie nastroje wśród swoich kolegów (…) mimo ciężkich warunków obozowych – agenci mieli wpływ na decyzję Biura Politycznego WKP9b) o dokonaniu zbrodni”. Część z tych osób została uratowana w czasie tzw. rozładowywania obozów w kwietniu i maju 1940 roku. Na zachowanej do dzisiaj liście 395 osób, oprócz uratowanych po interwencji ambasady sowieckiej, misji litewskiej czy na prośbę Niemców, znajdują się uwolnieni na zarządzenie Mierkułowa (91 osób), na zlecenie 5 oddziału NKWD (47 jeńców) oraz 167 osób zakwalifikowanych jako „pozostali”. Agenci – jak powiada Jankowski – trafili właśnie do działu „pozostali”. Jednak w tej grupie – zdaniem Natalii Lebiediewej – byli też niezwerbowani, np. lekarze, którym uratowano życie za dobrą pracę w obozach. Dyskusja nie dotyczyła tego, czy należy ujawniać nazwiska znane dzięki zachowanym źródłom (bo poza nielicznymi wyjątkami nie były one znane), ale tego, czy nazwiska takie w ogóle powinny zostać ujawniane. Pojawiły się opinie (np. Andrzeja Kostrzewskiego), że trzeba je ujawnić bez względu na konsekwencje, przy czym uprzednio powinny się znaleźć w rękach historyków mających dostęp do informacji porównawczych. Kostrzewski zastrzegł, że nie chodzi o napiętnowanie ludzi czy okrzyknięcie ich „zdrajcami”. Odpowiedni komentarz pozwoliłby „przywołać obiektywną rzeczywistość, wyjaśnić jak mogło dojść do współpracy”. Zdarzały się też bardziej emocjonalne komentarze, jak te Adama Macedońskiego: „Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji [podania ręki byłemu agentowi – przyp. PJ], bo wiedząc, że rozmawiam z byłym agentem, odczuwałbym szczególne obrzydzenie”. Dodawał dalej: „Zdecydowanie potępić trzeba tych, którzy zgodzili się na współpracę”.
W numerze znajduje się apel (Kto znał tych oficerów) do czytelników o zapoznanie się z dokumentem z nazwiskami oficerów, którzy 17 wrześni 1939 roku znaleźli się obozie w Kozielsku. Choć większość z nich można znaleźć na listach wywozowych z Kozielska z kwietnia 1940, to jednak nie wszystkie.
W tomie czytelnik odnajdzie też materiał Andrzeja Rybickiego przygotowującego wówczas książkę o pracownikach naukowych Uniwersytetu Jagiellońskiego zamordowanych w Katyniu. Książka ta istotnie ukazała się jeszcze tego samego roku (Uniwersytecka księga katyńska. Pamięci pracowników naukowych Uniwersytetu Jagiellońskiego zamordowanych wiosną 1940 roku przez NKWD, Uniwersytet Jagielloński, Fundacja Centrum Dokumentacji Czynu Niepodległościowego, Instytut Katyński w Polsce, Księgarnia Akademicka, Kraków 2000, ss. 208). Zamieszczony tu materiał dotyczy majora Marcina Zielińskiego i porucznika Edwarda Ralskiego.
W dziale recenzje omówiono m.in. publikacje Jacka Trznadla, Z popiołu czy wstaniesz?, Tomasza Pieńkowskiego, Droga polskich żołnierzy do Katynia, Miednoje, Piatichatek i…?, Salomona W. Slowesa, The Road to Katyn, A Soldier’s Story (chodzi o rzecz wydaną w Oxfordzie w 1992).
„Biuletyn” jak zwykle pozostawia pewien niedosyt w warstwie redakcyjnej. Cały numer wydaje się jednak interesujący także dla współczesnego czytelnika.
Opracował Paweł Jasnowski