Tytuł
Kresowe dziewczęta deportowane na Sybir 1940–1941 [recenzja archiwalna]
Opracowanie:
Wydawca:
Miejsce wydania:
Data wydania:
Opis:
Identyfikator ISBN:
Henryk Dąbkowski
Grono Miłośników Kresów Wschodnich: Henryk Dąbkowski
Warszawa
2000
ss. 302
8391119856
Do not w Bibliografii Katyńskiej dołączamy recenzje, pisane w latach dziewięćdziesiątych i na początku XXI wieku przez Włodzimierza Dusiewicza, pierwszego prezesa Zarządu Federacji Rodzin Katyńskich (1993–2006). Teksty były publikowane na łamach biuletynu „Rodowód”, wydawanego przez Andrzeja Spanily, prezesa Rodziny Katyńskiej w Gdyni. Są one znakiem czasu: widać w nich emocje, jakie towarzyszyły ukazywaniu się kolejnych książek o tematyce katyńskiej; widać, jak reagowało na nie (wówczas) wielotysięczne środowisko Rodzin. Teksty Włodzimierza Dusiewicza same w sobie stanowią już dzisiaj źródło historyczne.
Wiem, że „Rodowód” dociera do wielu swoich czytelników, nie tylko z Rodzin Katyńskich, ale także można go zdobyć w Anglii, Stanach Zjednoczonych AP, w placówkach dyplomatycznych Europy. A na dowód, że nas czytają, a nawet cytują i przepisują duże fragmenty, jest książka pt. Kresowe dziewczęta deportowane na Sybir 1940–1941. Niezwykła to lektura, wydana zaledwie w stu egzemplarzach, staraniem grona Miłośników Kresów Wschodnich w 2000 roku. Redaktorem książki jest dr Henryk Dąbkowski.
Zainteresowałem się książką z wielu powodów. Na okładce zobaczyłem dwie harcerki: Krystynę Solecką z osady Kuchczyce pow. Nieśwież i Wandę Michalską z osady Samy-Dorotycze – w Afryce wschodniej z osady Kidugala w 1946 roku. Dla mnie harcerstwo jest silniejsze od wieku i współczesnych trosk. Nie znam, oczywiście, tych harcerek, dziś już seniorek. Drugi powód to wstęp, a raczej – Zamiast wstępu – 60. rocznica zbrodni katyńskiej i wywózek Polaków do Rosji. A więc sprawa katyńska będzie gdzieś poruszona. Wreszcie zobaczyłem w spisie treści znaną wszystkim autorkę z „Rodowodu”, Halinę Młyńczak z Gdyni. Otwieram stronę 270 i czytam: „Jędruś odchodzi – Barbara Piotrowska-Dubik oraz Halina Młyńczak – wspomnienia zamieszczone w ‘Rodowodzie’ nr 4(52) s. 4–7, kwiecień 2000 r.”. Jest to tekst, który zapadł mi głęboko w pamięci. Przeżyłem bardzo, że właśnie temu pięcioletniemu dziecku jest poświęcone to niezwykłe wspomnienie. Właśnie dziecku… Czy od razu nie przychodzi na myśl rozpacz po stracie Orszuli Kochanowskiej, którą na wieki wpisał, jako niedościgły wzór poetycki, Jan z Czarnolasu? Wiedział, że trwałym pomnikiem będą te właśnie, spisane w rozpaczy, słowa:
Wielkieś mi uczyniła pustki w domu moim,
Moja droga Orszulo, tym zniknieniem swoim.
Pełno nas, a jakoby nikogo nie było:
Jedną maluczką duszą tak wiele ubyło.
(…)
Teraz wszytko umilkło, szczere pustki w domu,
Nie masz zabawki, nie masz rozśmiać się nikomu.
Z każdego kąta żałość człowieka ujmuje,
A serce swej pociechy darmo upatruje…
(Tren VIII, wyd. 1580 r.)
Smutek po stracie dziecka, niezależnie od wieku i szerokości geograficznej – czy to w czasie pokoju, czy na wojnie, czy na zesłaniu w Kazachstanie, czy normalnie, w domu – jest podobny. Niewątpliwie sceneria i miejsce odejścia potęgują rozpacz rozstania.
Jest to książka, jak już wspomniałem, niezwykła, a ta niezwykłość polega na doborze tekstów i połączeniu ich w jedną tematyczną całość: jest to rzecz o dzieciach deportowanych na Sybir i do Kazachstanu. Redaktor Henryk Dąbkowski przytacza wspomnienia drukowane w wielu pamiętnikach. Literatura syberyjska jest bogata, a redaktor zebrał te wyznania, które najbardziej zapadają w pamięć i dają obraz dziecięcych i młodzieńczych przeżyć. Dalej znajdziemy znajome nazwiska: ks. Zdzisława Peszkowskiego i Marii Gabiniewicz. Znalazłem też wspomnienia innych znajomych, których poznałem wiele lat po wojnie i w bardzo różnych życiowych okolicznościach. Jednak największą wartością tej książki jest oparcie się na bogatej literaturze, o której wielu tytułach nie mamy czasem pojęcia. Taka literatura syberyjska.
Książka zawiera duży wybór fotografii; zamieszczone są wiersze i piosenki powstałe na wygnaniu, biografie zesłanych… Wszystko w podziale na regiony: My z Polesia Wołyńskiego, My z ziemi Adama Mickiewicza, My z Podlasia i Grodzieńszczyzny, My znad Prypeci i Kanału Królewskiego, My z wołyńskiej ojczyzny Słowackiego, My z Ziemi Lwowskiej, Podola i Pokucia.
Dużo miejsca poświęcono harcerstwu, które było wtedy dla tych uratowanych młodych istot jedyną nadzieją na odzyskanie psychicznego i fizycznego zdrowia i dojścia do równowagi życiowej. Jak się możemy domyślić, katyński wątek znajduje się w dziecięcych tekstach, które ciągle wyczekują powrotu ojca, który poszedł na wojnę i nie wrócił. Są to dzieci tych, co spoczywają na katyńskich cmentarzach. Tęsknota za „ukochanym tatusiem” przebija się w wielu zamieszczonych wspomnieniach i pamiętnikach.
Jednak najbardziej cieszy mnie fakt, że coś się robi. Są tacy redaktorzy, jak Henryk Dąbkowski i Andrzej Spanily, którzy na przekór wszystkiemu – mimo ubytków zdrowia i braku pieniędzy – wydają, drukują i jak mogą upamiętniają potomnym prawdę, której znowu coraz trudniej jest się przebić do świadomości społecznej. W rok po oddaniu cmentarzy wielu zapomniało, jakie to było najważniejsze wydarzenie 2000 roku.
Błogosławieni, którzy w czasie gromów
Nie utracili równowagi ducha,
Którym na widok spustoszeń i złomów
Nie płynie z serca pieśń rozpaczy głucha,
Którzy wśród nocy nieprzebytych cieni
Nie tracą wiary w blask rannych promieni
Błogosławieni
(Jan Kasprowicz – fragment umieszczony w książce jako motto)
Opracował Włodzimierz Dusiewicz
Pierwodruk: Czytają nas… (?), „Rodowód” [Gdynia] 2001, nr 7–8