Tytuł
Masowe morderstwo polskich jeńców wojennych w Katyniu
Miejsce I wydania:
Data I wydania:
Londyn
1946
Przedruk: „Zeszyty Katyńskie”. Katyń. Problemy i zagadki, nr 1, Wydawnictwo PoMOST, Warszawa 1990. Opracowanie przedruku: Andrzej Chmielarz
Po odkryciu przez nazistów masowych grobów w Katyniu, w 1943 roku strona niemiecka przedsięwzięła własne śledztwo, do którego strona polska nie została oficjalnie dopuszczona. Na miejscu nie było oficjalnych przedstawicieli polskiego rządu na uchodźstwie. W 1944 roku kolejne śledztwo podjęła strona sowiecka, i – jak możemy się domyślać, rząd londyński również nie miał tutaj nic do powiedzenia. Powstały wtedy raporty z prac. Oba dokumenty odpowiedzialność za zbrodnię zrzucały na stronę przeciwną: niemiecki na Sowietów, sowiecki – na nazistów. Aby jednak dowiedzieć się prawdy, rząd polski w Londynie podjął ogromny wysiłek, aby ustalić fakty. Pracę utrudniał fakt odcięcia od terenu, gdzie doszło do zbrodni, oraz sytuacja polityczna. Tekst, który omawiamy, jest jednak kompleksowym świadectwem wydarzeń, przedstawionym przez polskich śledczych, wykorzystujących stan dostępnej wówczas wiedzy.
W wydaniu oryginalnym opracowanie miało charakter druku powielanego, uzupełnione reprodukcjami zdjęć z miejsc ekshumacji w lesie katyńskim oraz mapami. W dostępnym przedruku w „Zeszytach Katyńskich” opublikowano tylko tekst.
Tekst referuje historię sprawy katyńskiej od momentu poszukiwania oficerów przez Międzynarodowy Czerwony Krzyż – zaniepokojone rodziny aresztowanych i zaginionych we wrześniu monitowały tę instytucję, szukając najbliższych – i przypuszczenia, że zostali oni wywiezieni do sowieckich obozów pracy, po odkrycie masowych grobów w lasach katyńskich i przerzucanie się odpowiedzialnością za zbrodnię. Ciekawej perspektywy nadaje fakt, że zestawiono tutaj wspomniane raporty – sowiecki i niemiecki.
Analizie poddane zostają liczby ofiar i nieścisłości w obliczeniach – zarówno po stronie niemieckiej, jak i radzieckiej. Jeszcze w czasie wojny dokonywano szacunków, ilu mogło być zaginionych jeńców obozów specjalnych w Kozielsku, Starobielsku i Osztaszkowie (tutaj źródłem były głównie relacje rodzin). Warto w tym miejscu przypomnieć, że w Katyniu znaleziono szczątki tylko jeńców z tego pierwszego obozu, a losy pozostałych były nieznane do lat dziewięćdziesiątych XX wieku. W omawianym polskim raporcie przypomniano, kim byli zaginieni jeńcy, co ustalono np. na podstawie wydobytych z dołów śmierci zapisków (dzienniki, kalendarzyki, korespondencja) oraz przedmiotów osobistych, w części sygnowanych.
Dalej analizowany jest sposób, w jaki dokonywano egzekucji, poczynając od krępowania rąk, przez strzał w tył głowy, użytą w egzekucjach broń i amunicję, aż po samą „organizację” mordu przeprowadzanego na tak masową skalę. Skrupulatnie wyliczono wszelkie nieścisłości raportu radzieckiego, wskazując na obiektywne przesłanki, tłumaczące np. stan ubrań, jakimi okryte były wydobywane szczątki, czy też poziom tamtejszych wód gruntowych i wiek drzewek, posadzonych na miejscu pochówku. Te ostatnie badania mają fundamentalne znaczenie: dla wskazania winnych najważniejsze było ustalenie czasu, kiedy dokonano mordu.
Nie stając po stronie raportu niemieckiego, polskie opracowanie jednoznacznie wskazuje jednak na znacznie większą ilość prawdziwych informacji zawartych w dokumencie przygotowanym przez nazistów, w porównaniu do tego, co na podstawie swoich badań przedstawili Sowieci.
Poruszający i przerażający jest tutaj szczegółowy opis dociekania prawdy przez polskie władze, już po podpisaniu porozumienia polsko-sowieckiego z 1941 roku. Strona rosyjska w oczywisty sposób przedstawiała nieprawdę, byle tylko ukryć fakt zamordowania polskich jeńców. W tekście przywołano relacje w wielu rozmów, a przed oczami czytelnika przewija się wiele postaci z ówczesnych władz: po stronie sowieckiej to nie tylko Stalin, ale także osławiony prokurator Andriej Wyszyński czy komisarz ludowy Wiaczesław Mołotow; po stronie polskiej uczestnikami rozmów byli generałowie Sikorski i Anders czy ambasador Stanisław Kot. Sowieci przedstawiali pokrętne tezy, sfabrykowane dowody i wykluczające się informacje. Co znamiennie, mowa jest także o Zygmuncie Berlingu, który także miał się dopominać o wypuszczenie polskich jeńców, jako iż mógłby ich wykorzystać w tworzonej przez siebie armii, która przyłączyła się do sowieckiej armii. Wtedy padły słynne słowa, że w odniesieniu do tej grupy polskich jeńców Sowieci „popełnili wielki błąd”…
Dokonana w 1946 roku analiza nie uwzględnia z oczywistych przyczyn późniejszych ustaleń, jednak zestawienie niemieckiego i radzieckiego raportu miało inne cele. Pisze o tym autor współczesnego opracowania, Andrzej Chmielarz, w swoich uwagach publikowanych na łamach „Zeszytów Katyńskich”, które dokument przedrukowały. Był rok 1946, kiedy to po zakończeniu działań wojennych przed Trybunałem Norymberskim toczył się proces zbrodniarzy hitlerowskich. Sowiecki prokurator Pokrowski starał się włączyć do aktu oskarżenia sprawę katyńską, przedstawiając raport komisji Burdenki jako dowód odpowiedzialności niemieckiej. Ostatecznie do tego nie doszło, co jednak nie oznaczało zapowiedzi rzetelnego zbadania okoliczności mordu na polskich oficerach, ale było efektem uniku ze strony aliantów. Opracowany przez polski rząd w Londynie raport nie spełnił pokładanych nadziei. Dzisiaj jest świadectwem epoki, jak już wówczas, przyglądając się reakcjom polityków sowieckich i analizując przedstawione przez obie strony dowody, można było jednoznacznie stwierdzić, że to Sowieci są sprawcami mordu w Katyniu.
Potrzeba będzie jeszcze wielu lat, zanim prawda zostanie oficjalnie uznana, jednak pierwsze podwaliny pod jej odkrywanie zostały położone dzięki determinacji i nieustępliwości m.in. tych, którzy przygotowali omawiany raport.
Opracowała Małgorzata Walendowska