Tytuł

Nie­miec­ki urzę­do­wy mate­riał w spra­wie maso­we­go mor­du w Katyniu

Tłu­ma­cze­nie:

Redak­cja naukowa:

Wydaw­ca:

Miej­sce wydania:

Data wyda­nia:

Opis:

Iden­ty­fi­ka­tor ISBN:

Prze­my­sław Bentkowski

Adam Bosiac­ki

Insty­tut Pamię­ci Naro­do­wej, Komi­sja Ści­ga­nia Zbrod­ni prze­ciw­ko Naro­do­wi Polskiemu

War­sza­wa

2020

ss. 478

9788380988750

biblio­gra­fia

Nie­miec­ki urzę­do­wy mate­riał w spra­wie maso­we­go mor­du w Katy­niu, wyda­ny przez Insty­tut Pamię­ci Naro­do­wej, sta­no­wi tłu­ma­cze­nie rapor­tu z prac nie­miec­kiej komi­sji, któ­ra pod prze­wod­nic­twem Ger­har­da Buht­za prze­pro­wa­dzi­ła śledz­two w spra­wie mor­du na pol­skich jeń­cach doko­na­ne­go z inspi­ra­cji władz ZSRR w 1940 roku (tytuł ory­gi­na­łu: Amtli­ches Mate­rial zum Mas­sen­mord von Katyn).

Oma­wia­na publi­ka­cja jest nie­zwy­kle istot­na dla bada­czy Zbrod­ni Katyń­skiej i histo­ry­ków zaj­mu­ją­cych się XX wie­kiem. Czy­tel­nik wyda­nia pol­skie­go nie­za­li­cza­ją­cy się do żad­nej z tych dwóch kate­go­rii rów­nież nie będzie roz­cza­ro­wa­ny. Wspa­nia­ły Wstęp autor­stwa Ada­ma Bosiac­kie­go (będą­ce­go rów­nież redak­to­rem nauko­wym oma­wia­nej pozy­cji) oraz duża ilość przy­pi­sów powo­du­ją, że każ­dy, kto się­gnie po tę pra­cę, zyska dużo istot­nej wie­dzy zarów­no o samej Zbrod­ni Katyń­skiej, jak i o kon­tek­ście epoki.

Komi­sja kie­ro­wa­na przez dr. Ger­har­da Buht­za nigdy by nie powsta­ła, gdy­by nie dwaj Rosja­nie, miesz­kań­cy oko­lic Smo­leń­ska: Panu­fry Kisie­lew oraz Iwan Kri­wo­zier­cow. Ten ostat­ni w lutym 1943 roku prze­czy­tał w gaze­cie „Nowyj Put” o bez­sku­tecz­nym poszu­ki­wa­niu przez pol­skie wła­dze miej­sca poby­tu ofi­ce­rów poj­ma­nych przez Armię Czer­wo­ną we wrze­śniu 1939 roku. Zgło­sił się więc do oddzia­łu nie­miec­kiej Poli­cji Polo­wej z wia­do­mo­ścią, że praw­do­po­dob­nie zosta­li oni zamor­do­wa­ni w oko­li­cach lasu katyń­skie­go, do któ­re­go – jak sam widział – jacyś woj­sko­wi byli wywo­że­ni wio­sną 1940 roku. Z kolei dokład­ne miej­sce pochów­ku wska­zał Panu­fry Kisielew.

Po odna­le­zie­niu maso­wych gro­bów w lesie pod Smo­leń­skiem zaczę­to orga­ni­zo­wać przy­go­to­wa­nia do eks­hu­ma­cji, któ­ra roz­po­czę­ła się 27 mar­ca 1943. Na tym eta­pie Niem­cy nie zada­wa­li sobie jesz­cze pyta­nia, czy powo­ła­na wte­dy Komi­sja kie­ro­wa­na przez dr. Ger­har­da Buht­za była­by wia­ry­god­na dla mię­dzy­na­ro­do­wej opi­nii publicz­nej. Woj­sko­wi, któ­rzy zor­ga­ni­zo­wa­li pra­ce eks­hu­ma­cyj­ne, nie zda­wa­li sobie spra­wy albo nie liczy­li się z fak­tem, że odpo­wiedź musia­ła­by być nega­tyw­na. W tym cza­sie ZSRR znaj­do­wa­ło się już w obo­zie alian­tów, zaś ogrom zbrod­ni III Rze­szy był już w pew­nym stop­niu zna­ny tak­że poza kra­ja­mi oku­po­wa­ny­mi, dla­te­go też donie­sie­nia o Zbrod­ni Katyń­skiej były­by przy­ję­te jako zabieg pro­pa­gan­do­wy hitle­row­skiej. Gdy­by więc zespół kie­ro­wa­ny przez dr. Ger­har­da Buht­za był jedy­nym pro­wa­dzą­cym pra­ce eks­hu­ma­cyj­ne w Katy­niu, dowo­dy na potwier­dze­nie odpo­wie­dzial­no­ści władz ZSRR za zbrod­nię na pol­skich jeń­cach były­by dostar­czo­ne dopie­ro po upad­ku tego pań­stwa, a być może praw­da nigdy nie ujrza­ła­by świa­tła dziennego…

Tak się jed­nak nie sta­ło. O eks­hu­ma­cji szcząt­ków w Katy­niu dowie­dział się bowiem dzien­ni­karz Han­sa Mey­er, któ­ry wyko­nał duży wysi­łek, aby zawia­do­mić o tym fak­cie Mini­ster­stwo Pro­pa­gan­dy III Rze­szy. Kie­ru­ją­cy nim Joseph Goeb­bels zda­wał sobie spra­wę, że praw­dzi­wa wer­sja wyda­rzeń może zostać dowie­dzio­na wyłącz­nie wte­dy, jeże­li do badań zosta­ną dopusz­cze­ni wia­ry­god­ni przed­sta­wi­cie­le innych naro­do­wo­ści. Pozwo­lo­no więc, aby swo­je śledz­twa prze­pro­wa­dzi­li na miej­scu rów­nież m.in. przed­sta­wi­cie­le Pol­skie­go Czer­wo­ne­go Krzy­ża oraz wybit­ni leka­rze-pato­lo­dzy, przy­by­li zarów­no z państw neu­tral­nych, jak i współ­pra­cu­ją­cych z III Rze­szą. Spro­wa­dzo­no do Katy­nia dużą ilość świad­ków wystę­pu­ją­cych jako obser­wa­to­rzy. Mate­riał obcią­ża­ją­cy wła­dze ZSRR za mord popeł­nio­ny na pol­skich jeń­cach stał się dzię­ki temu nie­zwy­kle obszer­ny. Z tego powo­du wyni­ki badań Komi­sji Ger­har­da Buht­za nie były czę­sto bra­ne pod uwa­gę przez bada­czy (naj­wy­żej jako mate­riał uzu­peł­nia­ją­cy). Jest to w peł­ni zro­zu­mia­łe. Trau­ma powsta­ła w wyni­ku II woj­ny świa­to­wej i ogrom zbrod­ni doko­na­nych przez hitle­row­ców – to wszyst­ko powo­do­wa­ło, że przed­sta­wi­cie­le III Rze­szy nie sta­no­wi­li wia­ry­god­ne­go źró­dła informacji.

Jak twier­dzi autor Wstę­pu do pol­skie­go wyda­nia: „nie­obec­ność pre­zen­to­wa­ne­go rapor­tu w pol­skim obie­gu nauko­wym może wyni­kać z oko­licz­no­ści jego powsta­nia. Wyda­ny przez hitle­row­ców w 1943 r. w cen­tral­nym wydaw­nic­twie NSDAP, miał sta­no­wić w mia­rę obiek­tyw­ną publi­ka­cję, tyl­ko nie­znacz­nie, jak na warun­ki panu­ją­ce w III Rze­szy, ozdo­bio­ną pro­pa­gan­dą naro­do­we­go socja­li­zmu. Zarów­no wte­dy, jak i teraz, co natu­ral­ne, mógł jed­nak ucho­dzić za mało wia­ry­god­ny mate­riał. Tak­że z dzi­siej­szej per­spek­ty­wy może sta­no­wić przed­miot kry­ty­ki. Zawie­ra jed­nak, jak wspo­mnia­no, mate­riał istot­ny, nie­da­ją­cy się oba­lić (oprócz nie­obiek­tyw­ne­go wybo­ru wie­lu drob­nych frag­men­tów cyto­wa­nych doku­men­tów, a przede wszyst­kim błęd­nie poda­nej licz­by ofiar zbrod­ni pogrze­ba­nych w Lesie Katyń­skim), powie­la­ny przez lata bez poda­wa­nia źró­dła. Wydaw­cą rapor­tu była spół­ka, któ­ra od cza­su zaku­pu przez par­tię w grud­niu 1920 r. sta­no­wi­ła cen­tral­ne wydaw­nic­two NSDAP, a jed­nym z człon­ków jej zarzą­du był Adolf Hitler (przez jed­ną z przy­bu­dó­wek NSDAP)”.

Nie zmie­nia to jed­nak fak­tu, że treść rapor­tu sta­no­wi inte­re­su­ją­cy mate­riał dla bada­czy. Ana­li­zu­jąc spra­wę z tej per­spek­ty­wy, ubo­le­wać nale­ży, że został on prze­tłu­ma­czo­ny w cało­ści na język pol­ski i wyda­ny dopie­ro w 2020 roku, w osiem­dzie­sią­tą rocz­ni­cę mor­du. W nie­któ­rych pra­cach poja­wia­ły się co praw­da nie­wiel­kie frag­men­ty, jed­nak­że histo­ria ta była naj­czę­ściej depre­cjo­no­wa­na, prze­mil­cza­na, pomi­ja­na. Z jed­nym wyjąt­kiem: do Nie­miec­kie­go urzę­do­we­go mate­ria­łu w spra­wie maso­we­go mor­du w Katy­niu dołą­czo­no boga­ty mate­riał iko­no­gra­ficz­ny, przed­sta­wia­ją­cy pra­ce eks­hu­ma­cyj­ne, zdję­cia arte­fak­tów wydo­by­tych z dołów śmier­ci oraz obser­wa­to­rów przy­wo­żo­nych na teren lasu katyń­skie­go przez Niem­ców w 1943 roku. Mate­ria­ły te były czę­sto wyko­rzy­sty­wa­ne przy oka­zji wystaw, ilu­stro­wa­nia ksią­żek histo­rycz­nych itp., nie tyl­ko z powo­du ich war­to­ści, ale rów­nież bra­ku zastrze­żo­nych praw autor­skich. Nato­miast dla Rodzin Katyń­skich opu­bli­ko­wa­na tam lista ziden­ty­fi­ko­wa­nych Ofiar była przez dzie­się­cio­le­cia jedy­nym doku­men­tem, poświad­cza­ją­cym, gdzie zgi­nę­li i zosta­li pocho­wa­ni ich bli­scy. Lista ta i pozy­cja na niej opa­try­wa­na była skró­tem AM, od tytu­łu nie­miec­kie­go oryginału.

Opra­co­wał Mate­usz Zemla